Kolejny plener Kuźni Światła miał się odbyć w Olchowcu.
Bo wszyscy lubią Olchowiec. Bo wszyscy wiedzą mniej więcej, czego się spodziewać. Bo każdy, kto nie był – powinien choć raz tam pojechać. Żeby wiedzieć, czego się spodziewać.
No ale na wezwanie odpowiedziało początkowo zaledwie półtora uczestnika Kuźni. To pół, to dla tego, że jeden nie wziął akumulatora do aparatu, a całość tworzy się dopiero po zespoleniu człowieka z aparatem. Działającym…
Mała grupa też ma swoje zalety, więc ruszyliśmy na obchód. Oczywiście: most i cerkiew, pożegnanie z Ernestem, podjazd aż do brodu przed Polanami, potem rundka przez Kolonię. Mgiełka i miękkie światło, bezwietrznie, nastrojowo. Wtedy dotarł jeszcze Jacek i było już nas trzech. Wszyscy ze sprawnymi aparatami! Ruszyliśmy więc zobaczyć się z panem Kiełbasińskim, ale jego nie zastaliśmy nawet połowy. Pokręciliśmy się jeszcze troszkę, wypatrując i rozjechaliśmy się do domów.
Udział wzięli: Michał K, Krzysiek , Ernest i Jacek