Jak pisałam na dwoje babka wróżyła, to miałam na myśli albo słońce, albo deszcz – tak po prostu. A tu… kilkanaście centymetrów śniegu spadło w ciągu kilku godzin, powiem szczerze… takiego cudu to się nie spodziewałam. No i rano, po szybkiej konsultacji z Sylwkiem co robimy… wyruszyliśmy na łowy. No… wcześniej zaopatrzyliśmy się w eleganckie, praktyczne i niezastąpione etui (reklamówki jednorazowe) na aparaty. No… nie sprawdziły się. A potrzebne były, bo grube, mokre płatki, a raczej płaciszcza śniegu atakowały nas nieustannie. Etui na aparaty okazały się nie takie praktyczne, jak myśleliśmy. No i nie chroniąc naszych mega pikseli (wyjaśnienie o co chodzi z mega pikselami znajduje się w relacji Sylwka pt. Pierwsze koty za płoty, do której odsyłam ;)), wyruszyliśmy na spacer dróżką polno-leśną gdzieś w Komborni. No i tu… stare chałupy, studnie, przestrzenie i wszędobylski śnieg, ponuro, pochmurno… Pomimo braku słońca – było uroczo. W międzyczasie zadzwonił Tomasz i na koniec rozmowy pogratulował nam, w zasadzie nie wiem czego… odwagi, szaleństwa, pasji? Hihi…
A obecni to: Arleta, Piotr, Sylwek i ja.
Zimno, mokro i nic momentami nie było widać – idealne warunki do fotografowania i dla naszych mega pikseli. Było super…
PS Już teraz wiem, że babka na dwoje, troje, czworo i… wróży… I jak będę pisała, że babka wróży, to w domyśle – będzie się działo, jakoś zawsze, a dla nieustraszonych to jakby nie było – będzie dobrze, oczywiście fotograficznie dobrze…