Porwana słowami zachęty Tomasz grupka „miłosników“ wczesnego, sobotniego wstawania wybrała się podziwiać jesienne walory okolic Iwonicza Zdroju.Wspinając się przez Gloriettę
szukamy grzybów i kadrów zwracając uwagę na koleżankę Jolę pochłoniętą fotografowaniem ciekawostek otoczenia. Polegając wyłącznie na leśnej intuicji Tomasza (co oznacza niewielkie krążenia po iwonickim lesie) kierujemy się w stronę światła i wychodzimy na rozległe pola nieistnejącej wsi Wólka. I tu zaczyna się poszukiwanie ujęć, podziwianie jesiennego, kolorowego krajobrazu, falujących traw, wspaniałej, rozłożystej trześni, z którą bliskie spotkanie zaliczył Paweł – najmłodszy uczestnik naszej wyprawy. W końcu wychodzimy na Przymiarki, skąd rozpościera się panorama na okoliczne pagórki i podziwiamy Cergową w całej okazałości. Wiatr godny połonin bieszczadzkich i przestrzeń pełna słońca dają poczucie wolności, aż szkoda powracać. Naładowani pozytywną energią, rozbawieni, powracamy śliską dróżką i chwila nieuwagi wystarczyła by kolega Robert zabawił się w hipopotama wpadając w leśne bajorko. Aparat fotograficzny nie ucierpiał, za to membrana obuwia została solidnie przetestowana. W rytmie nostalgicznej piosenki Krystyny Prońko….“opadają mi ręce jak liście“ kończymy wspaniałą wyprawę zwaną plenerem.