Pierwsze koty za płoty

Pisząc tę relację, natchnęła mnie pewna myśl. Jak nauczyć się fotografii, nie robiąc zdjęć. Jak kochać coś, czego się nie robi. Jak w takiej sytuacji przekonać się czy to to, nie dając jej szansy. Myślałem, myślałem i nie wymyśliłem. A może to nie miłość do fotografii, lecz uczucie do swoich mega pixeli. Coś słyszałem o takich związkach. Ponoć objawia to się chorobliwą nadopiekuńczością. Posiadacze wypasionych mega pixeli nie biorą ich ze sobą w zimne dni w obawie, że się przeziębią. Gdy jest upał boją się, że się spocą. Zdarzają się dni, gdy aura jest idealna i wtedy można, jest okazja wyjścia ze swoimi ukochanymi mega pixelami. Nie koniecznie w plener, w las, w ciekawe miejsce. Tak na miasto i nie w celu, ażeby zrobić ciekawe zdjęcie, niech po prostu zobaczą najbliższą okolice. A do tego zazdrość napotkanych przypadkiem znajomych – bezcenna (łał, jakie masz wypasione mega pixele). Jestem w stanie zaakceptować najrozmaitsze związki, uważam się za osobę tolerancyjną, ale czy na pewno tak jest?

Przekonany, iż zrobienie dobrego zdjęcia wymaga zaangażowania, poświęcenia, a przede wszystkim podjęcia próby jego wykonania, udałem się wraz z kilkoma „najmłodszymi” kółkowiczami na krośnieński rynek. Środa wieczór, mokro i nie najcieplej, jak to o tej porze roku bywa. Nie nazwałbym tego plenerem, lecz spotkaniem warsztatowym. Spotkaniem mającym na celu obycie się ze sprzętem, statywem, porą dnia, warunkami, nie zależało nam na zrobieniu jak najlepszych zdjęć. Choć coś sfotografować się udało. Nie wiem czy to czysty przypadek, szczęście, efekty oceńcie sami (poniżej kilka zdjęć). Jestem przekonany, że podejmując kolejną taką próbę, bardziej świadomi, bardziej doświadczeni, zrobicie jeszcze lepsze zdjęcia.

PS Dziękuję wszystkim obecnym.

Pierwsze koty za płotyPierwsze koty za płotyPierwsze koty za płotyPierwsze koty za płotyPierwsze koty za płotyPierwsze koty za płotyPierwsze koty za płotyPierwsze koty za płotyPierwsze koty za płotyPierwsze koty za płoty