W krainie lodu…

Wczesny sobotni poranek wita nas lekkim mrozem, prószącym śniegiem i… zamarzniętymi szybami w samochodach. Na miejscu zbiórki okazuje się, że grupa „nas” liczy 6 osób – Arleta, Roman, Michał, Radek i Tomków dwóch ;). Pełni nadziei, że mimo sypiącego śniegu „jakoś to będzie”, dwoma odmrożonymi już samochodami, jedziemy szukać lodowego świata.

Miejsce postoju w Rudawce Rymanowskiej wita nas zgoła bardziej „swojskim” klimatem – stado pasących się byków, spoglądających smętnie w naszym kierunku, gdy przemykamy wzdłuż ogrodzenia zabudowań dawnego PGR-u. Dość szybko, wydeptaną ścieżką i po przejściu przez zamarzniętą rzekę, udaje się nam trafić na pierwsze, niezbyt jeszcze okazałe, zbocze pełne zwisających lodowych stalaktytów i spoczywających pod nimi stalagmitów. Krótka wspinaczka, sesja fotograficzna, zachwyty nad pięknem przyrody i… szukamy dalej właściwego celu naszej wędrówki, gdyż to miejsce miało być tylko uwerturą do właściwego dzieła, które czekało na nas kilkaset metrów dalej.

Idziemy wzdłuż zamarzniętego Wisłoka, przekraczając go tu i ówdzie. I wreszcie naszym oczom ukazuje się potężna, wysoka ściana pokryta kilkunastometrowymi naciekami lodowymi. Widok zapiera dech! Gdyby nie to, że jest jasno, wydawałoby się, że jesteśmy w olbrzymiej, lodowej jaskini! I tu kolejna niespodzianka – napotykamy trzech „lodowspinaczy”, trenujących na oblodzonym zboczu. Przez kilkadziesiąt kolejnych minut mamy prawdziwą ucztę fotograficzną, okraszoną promieniami przebijającego się przez chmury słońca, ciesząc się, że Natura nie poskąpiła nam dzisiaj swoich wdzięków.

W krainie lodu…W krainie lodu…W krainie lodu…W krainie lodu…W krainie lodu…W krainie lodu…W krainie lodu…W krainie lodu…W krainie lodu…W krainie lodu…W krainie lodu…W krainie lodu…W krainie lodu…W krainie lodu…