Po porannej „odprawie” (7.00 w sobotę – brrrrrrrrr) i życzeniach Romana, który dziś nie mógł z nami „poplenerować” obraliśmy kierunek na Czarnorzeki. Im wyżej tym zimniej, a na miejscu na skali minus osiem stopni. Nie przeszkodziło to nam oczywiście w niczym. Na początek tradycyjne zdjęcie grupowe, a na nim Basia, druga Basia Tomek, Tomasz, Sylwek, Waldi i piszący te słowa Janusz. W momencie podzieliliśmy się na dwie „drużyny foto” i rozeszliśmy się w przeciwnych kierunkach. Nam, czyli Tomaszowi, Waldiemu i mnie do spenetrowania przypadł teren od czarnorzeckiej szkoły do strzelnicy. Sami, jako wprawni piechurzy, wydłużyliśmy trasę o ścieżkę wzdłuż czarnego szlaku od kościoła do Prządek. Szaro-stalowy początek wyprawy z czasem okraszony został, ku naszej uciesze, pięknym porannym słońcem. Co z tego zdołaliśmy utrwalić na naszych „elektronicznych kliszach”. Zobaczcie sami.
Dzisiaj poczułem się jak by za pomocą czarodziejskiej różdżki ktoś przeniósł mnie jakieś siedem lat wstecz. Bo to w 2009 roku również miał miejsce bliźniaczo podobny plener. To samo miejsce, ten sam czas i pogoda taka sama. Tylko ludzie inni, ale tak to już jest, że każdy spaceruje swoimi dróżkami. Zimowy plener w okolicach Czarnorzek, mroźny na początku lecz z upływem minut i pokonywanego dystansu coraz cieplejszy. Dużo pięknego światła przedzierającego się przez ośnieżone pnie drzew i myśl, że nie trzeba jechać na koniec świata no bo i po co jak tu jest tak uroczo.